wtorek, 14 czerwca 2016

(Recenzja) Grimm Fairy Tales #1 - Czerwony Kapturek

„Okami”, do tej pory sklep komiksowy, właśnie zadebiutowało na naszym rynku nową serią komiksową. Serią, która zanim się pojawiła już wzbudziła wiele kontrowersji i negatywnych opinii. Tuż przed premierą pierwszego zeszytu, zadałem kilka pytań przedstawicielowi Okami, który odniósł się do tych opinii. Zainteresowanych odsyłam TUTAJ.








Dziś, gdy za nami jest już premiera pierwszej odsłony, możemy sami wypracować sobie w pewnym stopniu, zdanie o co było całe to zamieszanie. „Grimm Fairy Tales” to seria, która w dość luźny sposób opiera się na baśniach stworzonych przez braci Grimm, a które przecież są tak popularne wśród nie tylko polskich czytelników. Nie ma chyba osoby, która nie znałaby choć jednej opowieści zawartej w tym zbiorze. Teraz ci starsi (?) czytelnicy (wydawca wskazuje osoby powyżej szesnastego roku życia) mogą zapoznać się z ich komiksową wersją. Na pierwszy rzut poszła historia o czerwonym kapturku, który wyrusza do swojej babci mieszkającej w chatce w lesie (tak na marginesie to temat ten podjęty został też na nowej płycie składu Kaliber 44 – posłuchajcie sobie heh). Zanim poznamy tę blond piękność będziemy mieli okazję poznać pewną nastolatkę, na którą zdecydowanie dużą ochotę ma pewien napalony małolat. Zrozpaczona dziewczyna sięga po znalezioną przypadkiem baśń i podczas jej lektury...zasypia, przenosząc się do magicznego świata, w którym toczy się reszta wydarzeń.



Mam z tym komiksem pewien problem i piszę o tym uczciwie. Scenariusz nie jest przesadnie oryginalny (aż dziw, że pracowały nad nim dwie osoby), ma swoje luki, ale z drugiej strony nieźle wychodzi połączenie świata braci Grimm z pomysłami twórców. Podobnie mieszane uczucia mam co do warstwy rysunkowej tej serii. Nie podoba mi się kolor i sposób jego nałożenia na części kadrów (tych utrzymanych w jaśniejszej koncepcji), które odbiegają jakością od wielu polskich produkcji, a z drugiej strony plansze ciemniejsze (z wilkołakiem w roli głównej) pozwalają mieć nadzieję, że seria to w przyszłości się rozwinie pod tym względem. Środek komiksu to chyba jego najmocniejszy element, przynajmniej jeśli chodzi o kwestie graficzne. Na chwilę obecną jednak momentami jest bardzo nierówno, czy wręcz koślawo co szczególnie razi na twarzy tytułowej bohaterki.



Komiks ten wzbudzał kontrowersję nie tylko ze względu na jakość rysunków, ale również na fakt, że bardzo dużo jest tu erotyki i to po pierwsze dość dosadnej, a po drugie nie do końca wytłumaczalnej scenariuszem. Ot taka sztuka dla sztuki i można pomyśleć, że chęć zdobycia małoletniego, napalonego czytelnika. Niekiedy nagość ma zasłaniać braki, które dostrzegalne są w tym zeszycie. Wystarczy spojrzeć na okładkę, na której widzimy seksowną (i biuściastą) blondynkę, która z zalotnie zadartą nogą i hmmm kręcącą miną patrzy wystraszonym wzrokiem na leżącego w łóżku wilkołaka... okładka ta i pierwsza scena jest tak sugestywna, że kolejne kilka stron, gdy wkraczamy do świata baśni może nam przypominać scenariusz żywcem wyjęty z filmu...porno. Absolutnie nie mam nic przeciwko erotyce w komiksach, ale nie ukrywam, że liczę na to, iż wraz z rozwojem tej serii będzie ona ukazywana w nieco inny sposób. Co poza tym?  Dość duża dawka przemocy w stylu gore i odwagi autorów, którzy nie czują strachu przed uśmiercaniem bohaterów. Jest też nieco zwrotów akcji, ale czytelnicy raczej nie będą mieli problemów z rozszyfrowaniem ich zanim się wydarzą.

W czasie rozmowy z „Półką” Rafał Maj wspomniał:

Seria opowiada o problemach współczesnej młodzieży, takich jak konflikty z rodziną, prześladowanie w szkole i podejścia do inicjacji seksualnej. Wybraliśmy ten tytuł właśnie z tego powodu, że odnosi się często do sytuacji, w których może się znaleźć wielu młodych ludzi.

I rzeczywiście element ten jest widoczny właśnie w postaci blondynki, która wkracza do magicznego świata we śnie. Odpowiedzi na dręczące ją wątpliwości przekazane są dość łopatologicznie i wprost, przez co odnosi się wrażenie, że grupą docelową jest nastoletnia młodzież i to dla nich powinna być najbardziej udana lektura. Czy osoby, które przekroczyły 20/30-tkę mogą tu czegoś szukać? Pomimo łatwo dostrzegalnych wad myślę, że tak, aczkolwiek szału bym się nie spodziewał. Pierwszy zeszyt „Grimm Fairy Tales” to niezobowiązująca rozrywka, chwila na oderwanie się od codzienności i ciężkich historii. Od każdego z nas z osobna zależy teraz tylko to czy to wystarczający haczyk, aby dać się na niego złapać i na dłużej pozostać przy tej serii. Pytanie, które również nasuwa się po lekturze tego komiksu jest takie - czy dziś, gdy na rynku jest tak dużo różnorodnych i pewnych komiksów, ktoś podejmie się ryzyka, by kupić tytuł Okami?



Z uwagi na fakt, że to pierwszy komiks od debiutującego na rynku wydawnictwa, warto wspomnieć na koniec o jakości samego wydania. Tutaj nie ma się do czego przyczepić. Matowy i szorstki papier jest przyzwoitej jakości i dobrze oddaje kolory, podobnie jak grubsza i z dodatkowymi zdobieniami równie elegancka okładka. Na pochwałę zasługuje też liternictwo zastosowane na obwolucie i projekt graficzny pierwszej strony, na której umieszczeni są twórcy tego komiksu. Pod tym względem Okami stanęło na wysokości zadania i sprawdziło się całkiem dobrze.

Grimm Fairy Tales #1 - Czerwony Kapturek

Scenariusz: Ralph Tedesco, Joe Tyler
Kolor: Lisa Lubera
Szkic: Joseph Dodd
Tusz: Justin Holman
Tłumaczenie: Małgorzata Gwara
Wydawnictwo: Okami
Wydanie I: 5/2016
Tytuł oryginalny: Little Red Riding Hood
Wydawca oryginalny: Zenescope Entertainment
Rok wydania oryginału: 2005
Liczba stron: 24
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788394505714
Cena z okładki: 15 zł


2 komentarze: